Organizm genetycznie modyfikowany (GMO) to organizm, do którego genomu wprowadzony został materiał genetyczny (gen lub geny) pochodzący z innego gatunku (tzw. organizm transgeniczny). Choć nie zawsze. Istnieją i takie, w których zwiększono ilość kopii ich własnych genów lub „wyciszono" pewne geny. Pierwszy organizm GM uzyskano w 1973 roku i była to bakteria E. coli – do której wprowadzono sekwencję DNA zawierającą obce fragmenty. GMO są zatem z nami od dawna. 37 lat temu wprowadzono na rynek insulinę pozyskiwaną z genetycznie modyfikowanych mikroorganizmów. Została ona dopuszczona do sprzedaży w 1982 roku. Dzięki temu nie trzeba zabijać zwierząt w celu pozyskiwania insuliny zwierzęcej koniecznej do leczenia cukrzycy. Lek stał się tańszy, bezpieczniejszy (zredukowano reakcje alergiczne) i pozyskiwany w sposób bardziej etyczny. Innym przykładem jest ludzki hormon wzrostu, który przed pojawieniem się GMO był pobierany z przysadek zmarłych osób. Jego stosowanie było niebezpieczne ze względu na ryzyko wystąpienia śmiertelnej choroby Creutzfeldta-Jakoba. Obecnie hormon ten produkują genetycznie modyfikowane bakterie i jest on całkowicie bezpieczny. Mało kto z nas zdaje sobie sprawę, jak wiele współczesnych leków i szczepionek powstaje dzięki wykorzystaniu organizmów genetycznie modyfikowanych. W sposób pośredni lub bezpośredni wszyscy od dawna z nich korzystamy.
Należy jednak zauważyć, że w naszej diecie od dawna większość pokarmu stanowi żywność wytworzona przez człowieka. Przez wieki wszystkie hodowane przez nas gatunki roślin i zwierząt były w odpowiedni sposób krzyżowane, a ich geny uległy znacznym przemianom (modyfikacji), przez co nieraz bardzo różnią się od swojej „naturalnej", występującej dziko wersji. Roślina, od której pochodzi pomidor bardziej przypomina jagody niż to, co możemy znaleźć na talerzu, natomiast przodkowie popularnego latem arbuza mają zaledwie po kilka centymetrów średnicy. Jak to się stało, że dziś wyglądają zupełnie inaczej? Zawdzięczamy to zmianom na poziomie genetycznym, które w nich zaszły. Mało tego. Zanim pojawiła się nowoczesna, precyzyjna inżynieria genetyczna, wiele z tych zmian wprowadzono wręcz brutalnie, na przykład przez poddanie nasion promieniowaniu jonizującemu lub działaniu substancji toksycznych w celu wywołania tysięcy niekontrolowanych mutacji genetycznych. Oczywiście w ten sposób wiele nasion ginie, pojawiają się w nich niekorzystne mutacje, ale raz na jakiś czas uzyskuje się pozytywne zmiany. I tak arbuz bez pestek wyprodukowano dzięki poddaniu go mutagenezie (procesowi powstawania mutacji) przy pomocy trucizny o nazwie kolchicyna.
Kto jest największym zwolennikiem GMO? Odpowiedź jest prosta – rolnicy. Dlaczego?
Ponieważ im się to najzwyczajniej w świecie opłaca. Według dostępnych badań przeprowadzonych przez naukowców z Uniwersytetu w Getyndze uprawa roślin genetycznie modyfikowanych w latach 1996– –2013 doprowadziła do zmniejszenia zużycia pestycydów średnio o 37 proc. i zwiększenia plonów o 22 proc. Mimo że nasiona odmian GM są droższe, rolnikom udało się w tym czasie zwiększyć swoje przychody średnio o około 68 proc. Bardziej wydajne uprawy, to mniejsza presja, by przeznaczać dzikie, naturalne tereny pod uprawę rolną. Szacuje się, że tą drogą uchroniono 132 mln ha lasów przed wykarczowaniem, co stanowi powierzchnię czterokrotnie przewyższającą powierzchnię Polski. Większa efektywność produkcji rolnej, to także niższy poziom emisji gazów cieplarnianych.
Największą zaletą GMO jest jednak możliwość radykalnego obniżenia zużycia pestycydów w uprawie roślin
Dzięki zastosowaniu roślin genetycznie modyfikowanych spada liczba oprysków przeciwko szkodnikom. Jak to możliwe? odporność na szkodniki GMO zawdzięczają przeniesieniu genu białka Bt z bakterii Bacillus thuringiensis, która występuje naturalnie w przyrodzie. Białka Bt są toksyczne dla specyficznych grup owadów, w tym właśnie szkodników, takich jak chrząszcze lub gąsienice motyli i jednocześnie całkowicie bezpieczne dla człowieka. Warto też wspomnieć, że pierwszy przypadek zastosowania białka Bt w rolnictwie datuje się na rok 1927.
Problem w tym, że na terenie Unii Europejskiej żywność GM praktycznie nie występuje na rynku. Najczęściej możemy nabyć produkty mocno przetworzone (np. oleje sojowe). Nie ma w obrocie handlowym owoców, warzyw czy zwierząt genetycznie modyfikowanych. Dodatkowo produkty zawierające więcej niż 0,9 proc. GMO muszą być zgodnie z prawem unijnym odpowiednio oznakowane. Czy to oznacza, że żywność GM jest niebezpieczna? Nie. W środowisku naukowym i eksperckim panuje zgoda co do jej bezpieczeństwa. Nie ma żadnych danych naukowych, które potwierdzałyby negatywny wpływ spożywania GMO na organizm człowieka lub zwierzęta. W 2015 roku Prezydium Polskiej Akademii Nauk opublikowało stanowisko stwierdzające, że stosowanie modyfikacji genetycznych nigdy i w żadnym miejscu na świecie nie wyrządziło jakichkolwiek szkód człowiekowi lub środowisku. W roku 2016, aż 110 laureatów Nagrody Nobla (2/3 wszystkich żyjących) wystosowało list otwarty w obronie GMO, adresowany do rządów państw oraz organizacji zwalczających GMO w rolnictwie. Możemy więc zapytać, na czym w takim razie opierają swoje twierdzenia przeciwnicy GMO, którzy przekonują, że genetycznie modyfikowane rośliny stanowią dla nas śmiertelne zagrożenie? Najczęściej posiłkują się opracowaniami naukowymi, które budzą uzasadnione wątpliwości co do ich rzetelności. Przykładem jest tu choćby głośne badanie na szczurach prof. Gillesa-Erica Séraliniego z 2012 roku. Naukowiec dowodzi w nim, że wchodząca w skład szczurzej karmy genetycznie modyfikowana kukurydza wywołała u tych zwierząt liczne nowotwory. Problem w tym, że poddana eksperymentowi odmiana zwierząt cierpi na tę przypadłość niezależnie od pokarmu, który przyjmuje. Liczne grono ekspertów wykazało szereg błędów metodologicznych wspomnianego badania: zbyt małą liczebność grup doświadczalnych, niewłaściwą analizę statystyczną itd. Pod wpływem zarzutów o niespełnienie standardów publikacji naukowej tekst Séraliniego został wycofany przez czasopismo, w którym go opublikowano.