Półki w księgarniach uginają się od poradników propagujących pozytywne myślenie, skłaniających do stosowania entuzjastycznych autoafirmacji i motywujących wizualizacji. Ich autorzy przekonują, że optymizm pozwala odnieść sukces, zdobyć przyjaciół, przezwyciężyć problemy, a nawet pokonać chorobę. Czy tak jest naprawdę? W coachingu i psychologii popularnej dominuje pogląd, że wystarczy zastosować pewne techniki, aby nauczyć się pozytywnego myślenia. Zdaniem naukowców nie jest to jednak proste zadanie. Istnieją bowiem silne przesłanki, że w warunkowaniu optymizmu i pesymizmu duże znaczenie odgrywa oddziaływanie wielu genów (tzw. komponenta genetyczna) oraz znaczenie pierwszej relacji niemowlęcia z matką (pozwala dziecku kształtować obraz bezpiecznego lub zagrażającego świata). Może się zatem okazać, że pozytywne myślenie nie jest dostępne dla każdego. Przed zakupem kolejnego poradnika warto więc odpowiedzieć sobie na kilka pytań. Co odróżnia optymistę od pesymisty? Jakie są zalety i wady pogodnego spojrzenia na świat? Czy istnieje (zdrowa) alternatywa dla takiego podejścia do życia?
Badania z pogranicza psychologii, fizjologii i medycyny wskazują też na inne korzyści wynikające z pozytywnego myślenia, m.in. niższe ryzyko depresji i skuteczniejsze radzenie sobie ze stresem. Już w latach 80. XX w. psychiatra George Solomon stwierdził, że długość życia chorych na AIDS zależała w dużej mierze od ich nastawienia do życia. Badania fizjologów z Uniwersytetu w Ohio potwierdziły tę zależność w grupie pacjentek z nowotworem piersi – terapia psychologiczna ograniczyła ryzyko nawrotu choroby oraz wzmocniła układ immunologiczny u tych kobiet, które ponownie zachorowały. Naukowcy ustalili również, że optymistki są o połowę mniej narażone na ryzyko śmierci w wyniku infekcji, zaś prawdopodobieństwo zgonu wskutek udaru, chorób serca i układu oddechowego jest u nich niższe o blisko 40 proc. Co więcej, kobiety o pozytywnym nastawieniu lepiej znoszą ciążę i akcję porodową, a seniorzy zmiany związane z procesem starzenia się i postępującą niepełnosprawnością. Takie podejście pomaga również w innych obszarach życia, m.in. w skutecznej samoregulacji, dzięki której osoba potrafi zmotywować się do działania, wyznaczać sobie ambitne cele i dążyć do ich realizacji, bez wyraźnych motywatorów zewnętrznych (kar i nagród). Jedno z badań sugeruje nawet, że optymiści są bardziej szczęśliwi w małżeństwach. Młode kobiety, które promiennie uśmiechały się na zdjęciach ze szkoły średniej, 25 lat później oceniały swoje związki jako bardziej satysfakcjonujące niż ich przygnębione rówieśniczki.
Pozytywne myślenie nie stanowi jednak panaceum na wszystkie bolączki. Chociaż pomaga wcielić w życie różne plany i daje napęd do działania, nie jest czynnikiem decydującym o odniesieniu sukcesu. W tym przypadku znacznie ważniejsze są kompetencje, wiedza czy wsparcie społeczne. W pewnych okolicznościach optymizm może być nawet szkodliwy. Dowiedli tego naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego, którzy wykazali, że popularna technika wizualizacji sukcesu jest nieskuteczna, jeżeli koncentruje się na rezultacie działania (np. świętowaniu zdanej sesji), a nie na kolejnych etapach realizacji zadania (tj. przygotowaniu do egzaminów). Wyobrażanie sobie wyłącznie nagrody czekającej u kresu drogi skutkuje wrażeniem, że cel już został osiągnięty, co demotywuje. Pozytywne myślenie staje się więc groźne zwłaszcza wtedy, gdy zmienia się w myślenie życzeniowe lub magiczne przekonanie, że zmiany w życiu dokonają się same – wystarczy o nich pomyśleć. Badacze z Uniwersytetu Ontario sugerują również, że entuzjastyczne autoafirmacje (np. „jestem inteligentny", „czeka mnie cudowny dzień") pomagają wyłącznie osobom… z wysoką samooceną. Osoby z niskim poczuciem własnej wartości doświadczają bowiem dysonansu, czyli niezgodności pomiędzy treścią komunikatu a wewnętrznym przekonaniem na swój temat. W efekcie czują się jeszcze bardziej przygnębione. Podobny efekt zaobserwowali naukowcy z Michigan, którzy stwierdzili, że skierowana do pesymistów prośba o redukcję negatywnych emocji (np. w postaci komunikatu „myśl pozytywnie, wszystko będzie dobrze") działa na nich odwrotnie, nasilając odczuwane napięcie i potęgując zły nastrój.
SZCZĘŚCIE JAK CEBULA
Psycholog prof. Janusz Czapiński uważa, że poczucie szczęścia przypomina cebulę. Na jej wewnętrzną warstwę składa się podstawowa wola przetrwania, stanowiąca źródło optymizmu i nadziei. Warstwa środkowa zależy od ogólnej satysfakcji z życia, a zewnętrzna od zadowolenia z jego konkretnych aspektów, np. relacji z małżonkiem lub statusu materialnego. Oznacza to, że optymizm i dobre samopoczucie czerpiemy z własnego wnętrza, natomiast o przygnębieniu i utracie nadziei decydują czynniki zewnętrzne, takie jak brak pracy czy choroba.