Niegrzeczne dzieci nie istnieją Czy na pewno?

Niegrzeczne-dzieci-nie-istniej

Psycholodzy przekonują, że problem nie tkwi w dzieciach, ale w ich zachowaniu. O niesfornym, niegrzecznym czy trudnym dziecku mówimy najczęściej, gdy mamy na myśli jego zacho­wanie, które z jakiś względów nie jest przez nas akceptowane. Oczywiście to, co uznamy za nie­dopuszczalne, zależy od subiektywnych poglądów rodzica, który potrafi arbitralnie ustalać obowiązu­jące dziecko granice. Granice te okazują się różne w zależności od rodziców, ale także od okoliczności, czasu, sytuacji. Oznacza to, że z perspektywy dziecka definicja tego, co jest akceptowalne, a co nie, może był płynna i zmieniać się zależnie od kontekstu. Ale kim właściwie jest „niegrzeczne dziecko"? Najczęściej to takie, które nie chce umyć zębów, jeść o określonej porze, otworzyć buzi u lekarza, płacze bez powodu, rozlewa coś na podłogę, za szybko biega, zbyt głośno mówi, przeszkadza w rozmowie, ociąga się z włoże­niem butów, przerwaniem zabawy, pójściem spać.

Etykiety „grzeczne" i „niegrzeczne" to jedne z najczęstszych kategorii, jakie otoczenie narzuca dziecku  

Dziecko styka się z nimi na tyle często, że stają się one dla niego podstawowymi określeniami służącymi do opisu, kim jest. Ale czym właściwie jest owa „grzecz­ność"? Z perspektywy rodzica to synonim posłu­szeństwa i uległości. Grzeczne dziecko to dziecko zdyscyplinowane, zgodne i ciche. Niegrzeczne to często takie, które nie dość szybko stosuje się do poleceń, krnąbrne, leniwe i uparte. „Grzecznemu dziecku" okazywana jest aprobata i sympatia. „Nie­grzecznemu" zaś już niekoniecznie. Komunikat w stylu „jesteś niegrzeczny/niegrzeczna" dla dziecka oznacza mniej więcej tyle, że w danym momencie nie udało mu się dostosować do oczekiwań świata zewnętrznego. Sens tych zachowań, czy są dobre i złe, pozostaje dla dziecka abstrakcyjny i niezrozumiały, w przeciwieństwie do reakcji najbliższych, które są konkretne, a co najważniejsze towarzyszą im emocje rodziców. Znaczenie rozróżnienia pomiędzy grzecz­nym i niegrzecznym kształtują skojarzenia z nasile­niem i kierunkiem reakcji, które są z nimi związane. Ujawniając emocje, liczymy, że dziecko szybciej przyswoi sobie kryjący się za etykietą „grzeczności" zestaw obowiązujących reguł i zacznie się do nich stosować. Czy to działa? Owszem, ale z reguły dość powierzchownie. Mimo że chcemy dziecko wycho­wać jak najlepiej, nie zawsze mamy ochotę wyjaśniać mu, dlaczego zachowanie oznaczone jako grzeczne lub niegrzeczne budzi takie a nie inne reakcje. Nie zawsze też chcemy rozwodzić się nad tym, na czym nam zależy, czego oczekujemy, dlaczego jest to dla nas ważne. Zdajemy się raczej na znany mechanizm i frustrujemy, gdy okazuje się być zawodny. Powta­rzamy zatem komunikaty, które znamy z dzieciń­stwa, mimo że nie odnoszą skutku, są puste, nie­precyzyjne, nieprawdziwe, nakazowe i nie służą budowaniu pogłębionej więzi. Oczywiście wielu z nas jest w pełni świadomych, że autorytarne wychowanie w stylu nakazowym często przynosi skutki przeciwne do oczekiwanych i wpływa pozytywne na jakość rela­cji rodzinnych. Z drugiej strony, tzw. bezstresowe wychowanie, nie oferuje koniecznych ram dających dziecku poczucie równowagi, bezpieczeństwa i prze­widywalności. Rozdarci między jednym a drugim, z trudem odnajdujemy właściwy kurs. Szukamy więc pomocy u psychologów i pedagogów. Ci z kolei naj­częściej są zdania, że najlepszym sposobem na złe zachowanie i nieposłuszeństwo jest wyciąganie kon­sekwencji. Jednak, jak praktyka pokazuje, kary nie gwarantują poprawy, choćby były systematyczne i nieuchronne. Z doświadczenia wiemy, że możemy sobie mówić, grozić, prosić, zakazywać i straszyć, a i tak skutek będzie nie taki, jakbyśmy sobie życzyli. Co w takim razie począć? Karać częściej? Dotkliwiej? Być może dobrym rozwiązaniem jest nie tyle wycią­ganie konsekwencji wobec dziecka, co wciągniecie go w rozwiązywanie problemu (a przynajmniej tego, co za „problem" przyjęliśmy uważać). Jak to zrobić?

Współpraca – trzeba pozwolić dziecku samemu uporać się z sytuacją kryzysową

Zamiast grozić, straszyć i wyliczać konsekwencje, które nastąpią po na przykład nieumyciu zębów, można mu zakomunikować: „Zdaje się, że mamy pro­blem. Nie umyłeś zębów, więc nie zostanie nam dużo czasu na czytanie bajki. Jak myślisz, co możemy zro­bić?". Jeśli okażemy dziecku minimum zaufania, samo poczuje się odpowiedzialne, czerpiąc jednocześnie przyjemność z możliwości decydowania o sobie.

Forma – prawie nikt, dzieci nie wyłączając, nie lubi słuchać rozkazów

Dlatego komunikat „idź, umyć zęby" nie we wszyst­kich budzi entuzjazm i chęć współpracy. Forma pyta­nia też może nie przynieść pożądanych rezultatów. Większość maluchów nie omieszka skorzystać z oka­zji, by na nasze pytanie „czy możesz iść umyć zęby" odpowiedzieć odmownie. Trzeba więc postarać się nie formułować próśb w sposób, który ułatwia ich natychmiastowe odrzucenie. Lepiej postawić dziecko przed wyborem. „Wolisz umyć zęby przed czy po kąpieli?" – dajemy dziecku poczucie kontroli i możli­wość podejmowania decyzji. Można też naszą prośbę przedstawić tak, by sugerowała sytuację uprzywilejo­wania, na przykład: „Możesz już umyć zęby".

Wytrwałość – plany rodziców i plany dziecka dotyczące scenariusza i przebiegu dnia bardzo często się nie pokrywają  

​Dziecko zamiast ochoczo szorować zęby i dziąsła, ma w programie ciekawsze propozycje i często ani myśli z nich rezygnować. Niestety większość z nich jest dla nas nie do zaakceptowania. Nie powinniśmy się jednak poddawać. Poszukajmy płaszczyzny, dzięki której nasze interesy wydadzą się zgodne. Zapytajmy dziecko, czy niemycie zębów to dobry pomysł, biorąc pod uwagę możliwe konsekwencje w postaci wizyty u dentysty? Dziecko samo zaproponuje interesujące nas rozwiązanie, jeśli dojrzy możliwość pomagania w rozwiązywaniu „poważnych" i „dorosłych" proble­mów. Oczywiście nie każde dziecko marzy o współ­pracy. Opiera się, a my dostajemy szału. Co robić? Spróbować swych sił w następnej rundzie. W prze­rwie między nimi możemy ochłonąć, przerwać jałowe przegadywanie, przytulić dziecko, spojrzeć w oczy i zaproponować wspólne rozwiązanie problemu jesz­cze raz. Odpowiednie oczekiwania – musimy pamiętać, by miarkować nasze wymagania w stosunku do dziecka, zgodnie z jego wiekiem i stopniem rozwoju. Pięciolatek potrzebuje regularnego rytuału usypia­nia, a nie kar w postaci pozbawienia go możliwości słuchania bajek przed snem. Dziesięciolatek ocze­kuje pomocy w przekształceniu odrabiania lekcji w codzienną rutynę, a nie zakazu korzystania z tele­fonu komórkowego czy internetu.

Ważne, by pamiętać, że w wychowywaniu dziecka nie chodzi ani o rezygnację z kar i usuwanie konsekwencji niepożądanych działań, ani o pobłażanie i wyręczanie malucha pod byle pretekstem  

Celem całego procesu jest wychowanie samodziel­nego, odpowiedzialnego człowieka, który będzie sza­nował nas i samego siebie. Nie służy temu mściwa obojętność („masz nauczkę") w momencie, gdy dziecko sobie nie radzi i popełnia błędy. Tego rodzaju reakcja utwierdza w nim przekonanie, że nie może na nikogo liczyć i nikogo nie interesuje, co więcej – irytuje otoczenie, gdy potrzebuje pomocy. Nadopie­kuńcze wyręczanie i zdejmowanie odpowiedzialno­ści też temu nie służy. Stanowi sygnał „nie wierzę, że sobie poradzisz", „nie nadajesz się", „nie potrafisz". Pomiędzy nimi znajduje się wąska ścieżka postępo­wania, które pozwala dziecku na odczuwanie i ucze­nie się na podstawie własnych błędów, ale jednocze­śnie oferuje mu pomoc i zainteresowanie, tak by nie dochodziło do podobnych błędów w przyszłości.

Na koniec warto też siebie zapytać się, czy my sami sprostalibyśmy wymaganiom, jakie stawiamy dziecku?  

Czy jesteśmy „grzeczni"? Czy „słuchamy się"? Czy chętnie stosujemy się do przyjętych norm i reguł? Czy ochoczo wykonujemy wszystkie polecenia? Czy zawsze skutecznie kontrolujemy nasze emocje? Bar­dzo możliwe, że nie mamy większych problemów z myciem zębów (choć statystyki mówią akurat coś innego), właściwym zachowaniem przy stole i zdy­scyplinowanym wychodzeniem do pracy. Czy ozna­cza to jednak, że nie miewamy kłopotów z robieniem wszystkiego, czego się od nas wciąż oczekuje?

Do wszechobecnej reklamy piwa zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Gdzie się obejrzeć, napotykamy komunikat – piwo gasi pragnienie, integruje, bawi, relaksuje i świetnie smakuje. W powszechnej opinii ucho...
12137 Odsłony
Rozmowa z Agnieszką Łucjanek – psycholożką, terapeutką, koordynatorką merytoryczną Pozaszkolnej Placówki Specjalistycznej SCOLAR. Pracuje w Poradni dla dzieci z Autyzmem i ich Rodzin w Instytucie Psyc...
8090 Odsłony
Ostroga piętowa to potoczna nazwa schorzenia, które wielu uznaje za nieuleczalne przy użyciu standardowych metod medycznych.  Stąd prawdziwy wysyp interneto­wych porad sugerujących cudo­twórcze d...
7072 Odsłony
Cała prawda o dietetycznym detoksie. Raz na jakiś czas nachodzi nas nieodparta ochota na „odtrucie" lub „oczyszczenie" organizmu z nagromadzonych toksyn. Z reguły w okolicach świąt poja­wia się myśl, ...
5776 Odsłony
Gelotolodzy, czyli naukowcy zajmujący się badaniem śmiechu przekonują, że uśmiech na twarzy może podnieść odporność organizmu, skrócić okres rekonwalescencji po chorobie i przedłużyć życie – nawet o s...
5015 Odsłony
​Popularne diety kuszą obietnicą szybkiej utraty zbędnych kilogramów. Czy redukcja masy ciała i efekt jo-jo stanowią nieodłączny duet? W ponad 90 proc. przypadków za otyłość i nadwagę odpowiedzialny j...
4929 Odsłony
PROGRAM PROWADZONY PRZEZ CENTRALĘ FARMACEUTYCZNĄ CEFARM SA  logotype cefarm