Przede wszystkim wrogi, agresywny stosunek do otoczenia, na przykład do rodziców, znajomych, zwierząt, bez głębszej refleksji czy skruchy. W takich wypadkach nie jest wykluczone, że jego wrogość może dotknąć także partnerkę. Cechy takie jak impulsywność, wybuchowość, napastliwość, skłonność do gwałtownych reakcji, konfliktowość zwiększają tylko ryzyko zaistnienia brutalnych zachowań. Ważnym sygnałem może być tu również dążenie do pełnej kontroli nad drugą osobą. Wiąże się z tym chęć decydowania o relacjach i kontaktach społecznych partnerki – z rodziną, bliższymi i dalszymi znajomymi, kolegami z pracy. W razie „nieposłuszeństwa" agresor gotów jest rozpętać awanturę i zastosować wymyślone przez siebie kary. Eliminowanie innych osób z otoczenia partnerki ma na celu jej społeczną izolację i jeszcze większe uzależnienie. Skłonność do instrumentalnego traktowania i kontroli najdrobniejszych sfer życia może prowadzić do prób narzucania swojej woli w kwestiach błahych i codziennych, takich jak wygląd, ubiór czy makijaż. Chęć dominacji może się do nich nie ograniczać, ale obejmować także kwestie zawodowe i finansowe lub też dotyczyć sposobu i miejsca spędzania wolnego czasu.
Z dużym prawdopodobieństwem można założyć, że zachowania podobne do swoich mogli obserwować na przykładzie własnych ojców, uciekających się do przemocy, by kontrolować matkę przez bicie, popychanie, krzyki, wyszydzanie, wyśmiewanie. W ten sposób ci mężczyźni nabrali przekonania, że tak właśnie wygląda właściwy model relacji interpersonalnych, a następnie powielają go w wieku dorosłym. Choć oczywiście nie jest to regułą, podobnie jak to, że sprawcami przemocy domowej (w tym psychicznej, werbalnej) są wyłącznie mężczyźni. Doświadczanie długotrwałej przemocy w związku niesie ze sobą poważne konsekwencje. Dostępne badania wykazują, że tego rodzaju przeżycia stanowią czynnik ryzyka nie tylko w przypadku wielu zaburzeń psychicznych, ale również somatycznych. Ofiary przemocy wykazują niższą sprawność fizyczną, częściej uskarżają się na ból i zmęczenie. Nierzadko miewają myśli samobójcze. Przemoc i poniżanie zwykle skutkują niską samooceną. U poszkodowanych pojawiają się myśli w rodzaju: „Może to ze mną jest coś nie w porządku?", „Należało mi się", „Tacy jak ja już tak mają". Długie okresy prześladowań umacniają w ofiarach brak wiary w siebie, w należne im prawa. Czują się winne i gorsze od innych. Do tego dochodzi poczucie wstydu i obawa przed ocenami w rodzaju: „Jak mogłaś na to pozwolić?", „Sama jesteś sobie winna", „Ja bym nigdy nie dała się tak traktować". Ofiary pozostają jednak w toksycznym związku, ponieważ łudzą się, że ich oprawca w końcu się zmieni. Nawet krótkie, sporadyczne epizody „poprawnego zachowania" pozwalają ofierze żywić nadzieję, że z czasem wszystko będzie dobrze. Rozstanie jawi się w tym przypadku jako przyznanie się do życiowej porażki, potwierdzenie nieudanego związku, błędnego wyboru, poddanie się, zaprzepaszczenie czegoś, co kosztowało wiele energii, czasu, pracy i bólu. Izolacja i ograniczenie kontaktów społecznych dodatkowo sprzyja obawom przed zmianą czegokolwiek. Wrażenie osamotnienia, braku wsparcia, własnej bezradności to jedno z częstszych odczuć osób pozostających w przemocowych związkach. Towarzyszy im lęk przed niewiadomymi konsekwencjami decyzji o rozstaniu, w tym przed reakcją partnera i eskalacją przemocy z jego strony. Jak pokazuje praktyka, często nie jest to obawa bezpodstawna. Pokrzywdzone osoby rzadko mogą pozwolić sobie na komfort podjęcia decyzji o odejściu z dnia na dzień. Wymaga to z reguły zorganizowania nowego miejsca zamieszkania, ułożenia od nowa życia swojego i nierzadko dzieci. Dochodzą do tego kwestie formalne dotyczące rozwodu, przyznania prawa do opieki nad dziećmi. Często oznacza to też długą i niełatwą walkę w sądzie, której wynik nie musi być z góry przesądzony.
Specjaliści radzą, by przede wszystkim nie oceniać, nie piętnować poszkodowanych, ale też nie zmuszać do natychmiastowej decyzji, nie stawiać ultimatum dotyczącego wyjścia ze związku. Zaproponujmy nasze wsparcie, konkretną pomoc, namawiajmy do zmiany, ale i okażmy szacunek. Trzeba pamiętać, że ofiary mogą stawiać opór, jeśli otoczenie chce z dnia na dzień „wyciągnąć" je z patologicznej relacji. Wywierana presja może wywołać strach przed zmianą i reakcje obronne w rodzaju unikania lub okłamywania tych, którzy chcą nieść pomoc. Dodatkowo ofiara utwierdza się w przekonaniu o swojej niskiej wartości, gdy to inni zabierają się za urządzanie jej życia. Osoby doznające przemocy z reguły żywią wobec partnera różne, ambiwalentne uczucia, czują się spętane emocjonalnie. Dlatego nierzadko zmieniają zdanie, odchodzą, by następnie wrócić i znów planować odejście. Rozstanie z agresywnym partnerem w wielu przypadkach okazuje się nie jednorazowym wydarzeniem, ale długotrwałym procesem uwalniania się z rozmaitych zależności. Ważne, by pomóc ofierze w wykonaniu pierwszego kroku.