Wielu z nas marzy o tym, by jeszcze przed wakacjami pozbyć się nadprogramowych kilogramów, zredukować warstwę tłuszczu w postaci oponki i uzyskać wymarzony efekt kaloryfera na brzuchu. Wewnętrzny głos ukierunkowany przez rozmaite „autorytety" podpowiada nam: „Rób brzuszki". Przystępujemy więc ochoczo do ćwiczeń. Setki powtórzeń, tygodnie katorgi i nic. Dlaczego? Ponieważ to, jak wygląda nasz brzuch, w tym ilość oblekającego go sadła, stanowi wypadkową różnych czynników, na przykład tego, jak się odżywiamy, poziomu hormonów (proporcje estrogenowo-progesteronowe), indywidualnych predyspozycji, przewlekłego stresu lub przyjmowanych leków. Otyłość brzuszna oznacza nie tylko gromadzenie się tłuszczu pod skórą, ale również otłuszczenie narządów wewnętrznych – mięśni szkieletowych, serca, trzustki, wątroby. Nie tylko upośledza to ich pracę, ale przyczynia się do rozwoju nowotworu jelita grubego, trzustki i prostaty. Dodatkowo tłuszcz umiejscowiony na brzuchu pozostaje aktywnym narządem wydzielania wewnętrznego. Nadmiar kwasów tłuszczowych powoduje wzrost poziomu wydzielanej insuliny, a także substancji zapalnych i enzymów powodujących nadciśnienie tętnicze. Tkanka tłuszczowa w okolicach brzucha sprzyja podwyższeniu poziomu cukru i trójglicerydów oraz obniżeniu frakcji dobrego cholesterolu (HDL) we krwi. Na skutek zachwianej gospodarki lipidowej pojawia się ryzyko rozwoju miażdżycy oraz chorób układu krążenia. Odkładający się w naczyniach krwionośnych cholesterol prowadzi do choroby niedokrwiennej serca i obniżenia wydolności mózgu. Jeśli miażdżyca zablokuje jedno lub kilka naczyń krwionośnych w sercu dochodzi do zawału. Jeśli zablokuje jedną z tętnic prowadzących do mózgu dochodzi do udaru. Tłuszcz odłożony na brzuchu nie tylko utrudnia krążenie krwi, ale również przyczynia się do wzrostu krzepliwości krwi i powstawania zakrzepów. Większa waga to większe zapotrzebowanie na tlen. Oznacza to, że do serca tłoczone jest więcej krwi, co prowadzi do przerostu jego lewej komory, a to zwiększa ryzyko zawału serca lub udaru mózgu. Jakby tego było mało, coraz częściej możemy spotkać się z opinią, że popularne ćwiczenia ABS (Abdominal Body System) na mięśnie brzucha nie mają większego sensu. Ponad 10 lat temu prawdziwym przebojem wśród programów „na brzuch" była słynna aerobiczna szóstka Weidera (A6W). Niemal każdy jej próbował i niemal każdy nie potrafił wykonać od początku do końca. W tym też upatrywano przyczyn niepowodzenia. Wina nie tkwiła w wadliwych założeniach programu, ale w indywidualnej motywacji i zaangażowaniu.
Obecnie możemy napotkać dziesiątki mutacji A6W. W większości opierają się one na mniej lub bardziej skomplikowanych ćwiczeniach polegających na spinaniu mięśni brzucha, czyli tzw. brzuszkach. I w tym przypadku, zdaniem ekspertów, mamy do czynienia z mało efektywną formą treningową. By tego dowieść amerykańscy uczeni z Uniwersytetu w Edwardsville przeprowadzili badanie, w ramach którego 24 badanych podzielono na dwie grupy. Pierwsza grupa przez 6 tygodni 5 razy w tygodniu wytrwale ćwiczyła mięśnie brzucha (7 różnych ćwiczeń, w 2 seriach, po 10 powtórzeń). Pozostali uczestnicy badania stanowili grupę kontrolną i nie musieli podejmować tego rodzaju ćwiczeń. Jaki był rezultat? Mikry. Pomimo odpowiednio zbilansowanego jadłospisu uczestnicy badania nie schudli, nie udało się im również zredukować obwodu w talii, nie uległa zmianie grubość tkanki tłuszczowej zalegającej na brzuchu. Zauważalną zmianę dostrzeżono jedynie w poprawie wyników wytrzymałości – badani potrafili na koniec wykonać większą liczbę powtórzeń zaleconych ćwiczeń. O czym to świadczy? Najprościej rzecz ujmując, nie jest możliwe miejscowe spalanie tkanki tłuszczowej przy pomocy ćwiczeń. Potwierdzają to badania z 2013 roku przeprowadzone przez zespół dr. Rodrigo Ramireza-Campillo na grupie 11 osób, które poproszono o wzięcie udziału w 3-miesięcznym treningu polegającym na wyciskaniu ciężarów jedną (niedominującą) nogą. Zakres powtórzeń wynosił, bagatela, 960–1200 ruchów. Uzyskane wyniki eksperymentu dają do myślenia. Badani nie zmieniając swojej dotychczasowej diety, rzeczywiście schudli. Ilość tkanki tłuszczowej w ich organizmie zmniejszyła się średnio o 5,1%. Pytanie, w którym miejscu? Czy schudła tylko jedna, trenowana noga? A może obie nogi? Otóż największy ubytek masy ciała stwierdzono w jego górnych partiach – na tułowiu i ramionach.
Czy to oznacza, że mamy porzucić marzenia o efektownym sześciopaku na brzuchu? Odpowiedź brzmi – niekoniecznie.
W sposób efektywny można ćwiczyć mięśnie brzucha, robiąc przysiady, podciąganie, martwe ciągi, podnoszenie ciężarów ponad głowę. Trening siłowy przyspieszy metabolizm oraz wzrost masy mięśniowej. Nie oznacza to spadku masy, ale wpłynie na stosunek tkanki tłuszczowej do mięśniowej w organizmie. Dodatkowo treningowi siłowemu powinien towarzyszyć trening aerobowy (biegi, pływanie, chodzenie, orbitrek, rower, rolki) i przede wszystkim zmiana diety (ograniczenie spożycia węglowodanów, rezygnacja z cukrów, zwiększenie udziału białka i błonnika w diecie).
W 2015 roku w artykule opublikowanym przez „Journal Strength Conditioning Research", amerykańscy naukowcy Stuart McGill i Benjamin Lee, zakwestionowali sens wykonywania tradycyjnych brzuszków. Wykazali, że wykonywanie ćwiczeń izometrycznych na brzuch (np. plank, czyli podpór na przedramionach i palcach stóp oraz side-plank) z funkcjonalnego punktu widzenia daje większe korzyści niż dotychczasowo stosowane metody. Zwiększają one siłę i wytrzymałość nie tylko mięśnia prostego brzucha, ale również mięśni głębokich odpowiedzialnych za stabilizację centralną.
Silne mięśnie korpusu redukują bóle odcinka lędźwiowego i poprawiają możliwości sportowe. Dzięki temu, zdaniem autorów, skuteczniej możemy przekazywać siłę do kończyn, zwiększamy możliwości podnoszenia ciężarów i chronimy organy wewnętrzne podczas wysiłku fizycznego. Tradycyjne ćwiczenia celowe mięśni brzucha można zatem potraktować co najwyżej jako uzupełnienie treningu siłowego. Paradoksalnie „brzuszki" mogą przynieść efekt odwrotny do zamierzonego. Rozbudowanie mięśni znajdujących się pod warstwą tłuszczu zwiększa, a nie redukuje, obwód w talii. W efekcie powstaje wrażenie wydętego brzucha, czyli tzw. brzuszek kulturystyczny. Ponadto, niewłaściwie wykonywane brzuszki mogą negatywnie odbić się na kondycji kręgosłupa i przyczynić do pojawienia się bólu w odcinku lędźwiowym i szyjnym.
Co więc należy zrobić, by pozbyć się tłuszczu z talii? Odpowiedź jest jednoznaczna.
By accepting you will be accessing a service provided by a third-party external to https://estrefazdrowia.pl/