Zatkane uszy rzadko stanowią źródło bólu, ale mogą powodować dyskomfort związany z niedosłyszeniem.
Przesłanką powinny być dla nas sygnały świadczące o tym, że nadmiar woskowiny zablokował przewód słuchowy. Na co powinniśmy zwrócić uwagę? Przede wszystkim na pojawiający się szum, uczucie zalegania wody, problemy ze słyszeniem, czasem ból. Płukanie uszu nie jest w tym przypadku jedynym środkiem zaradczym. Możemy spróbować pozbyć się nadmiaru zalegającej w uchu wydzieliny przy pomocy parafiny. Należy ją podgrzać do temperatury ok. 36°C i zakroplić do ucha, a następnie pozwolić jej wypłynąć. Parafina rozpuszcza zalegającą w uchu woskowinę i odblokowuje przewód słuchowy. Istnieją jednakże przypadki, gdy konieczne staje się płukanie uszu w celu ich udrożnienia. Zaleca się wówczas wizytę u specjalisty. Samodzielnie płukanie w warunkach domowych może grozić uszkodzeniem słuchu. Co możemy w takich warunkach zrobić? Możemy przygotować ucho do płukania, co sprowadza się do aplikowania preparatów (sprayów, kropli, parafiny) rozpuszczających nadwyżki woskowiny przez mniej więcej 3 dni. Trzeba jednak uważać, by nie wprowadzać ich do przewodu słuchowego zbyt gwałtownie, ponieważ grozi to uszkodzeniem znajdującej się w przewodzie błony. Sam zabieg płukania polega na wstrzyknięciu odrobiny letniej wody przy pomocy strzykawki. W większości przypadków zabieg ten jest skuteczny, a jednocześnie nie powoduje dyskomfortu. Bywają jednak przypadki, gdy ucho jest tak zaczopowane, że do jego udrożnienia trzeba użyć specjalistycznych instrumentów – haczyka lub ssaka. Taki zabieg może wykonać jedynie specjalista. Należy pamiętać, że długotrwałe zablokowanie przewodu słuchowego może być przyczyną infekcji osłabiającej błonę bębenkową. Stan zapalny, podobnie jak i uszkodzenia mechaniczne czasem prowadzą do jej przebicia. Dlatego płukanie uszu pod nadzorem specjalisty jest tak ważne. Co więcej, zalegająca woskowina lub wysięk z błony na skutek drobnych uszkodzeń potrafi spowodować pojawienie się odleżyn, których nie usuniemy już przez wstrzykiwanie wody.
Pomimo ostrzeżeń wiele osób podejmuje się płukania uszu domowymi sposobami.
Na rynku jest dostępnych wiele zestawów umożliwiających samodzielne przeprowadzenie zabiegu. Wydaje się, że lepszym wyborem są te mniej inwazyjne, takie jak krople, płyny czy spraye. Jeśli doszło do uszkodzenia ucha, urazu ucha środkowego czy wewnętrznego, zapalenia ucha, złamania kości skroniowej lub wykonany został zabieg bądź operacja w obrębie przewodu słuchowego należy się powstrzymać przed próbami samodzielnego płukania. Podobną ostrożność należy zachować także wobec zyskującego na popularności zabiegu świecowania uszu. Ma on w zamierzeniu pomóc w pozbyciu się woskowiny, ale także oczyszczać zatoki, łagodzić katar podczas przeziębienia, likwidować bóle głowy, migreny, zespół chronicznego zmęczenia. Świecowanie, inaczej konchowanie uszu, to jeden z zabiegów oferowanych przez tzw. medycynę alternatywną. Zabieg wykonywano już w starożytnym Egipcie, Chinach, Indiach i Tybecie. Znany był również w kulturze Azteków i Majów. W jego trakcie pacjent kładzie się na boku, pod głowę ma podłożoną poduszkę. Głowa zostaje przykryta papierowym pokrowcem lub ręcznikiem z wyciętym otworem na ucho. Następnie przez kilka minut do małżowiny wmasowuje się krem pobudzający krążenie. Ma to umożliwić lepsze wchłanianie substancji zawartych w olejkach eterycznych świecy. Dalszym krokiem jest rozpalenie specjalnej świecy, która ma postać 20-centymetrowej cienkiej rurki, wykonanej z włókna lnianego, ekstraktu miodowego i wosku pszczelego z dodatkiem leczniczych olejków lub ekstraktów ziół. W jej środku znajduje się blaszka na której zbierają się zanieczyszczenia wydobywające się z ucha. Świecę umieszcza się w przewodzie słuchowym na głębokość 1 cm. Następnie czeka się, aż świeca wypali się do końca. Oczywiście dolna część świecy nie ulega spaleniu by nie doszło do poparzenia. Zwolennicy świecowania przekonują, że podczas zabiegu w kanale słuchowym wytwarza się podciśnienie (tzw. efekt komina), które wyciąga woskowinę i inne zanieczyszczenia. Przekonują, że dzięki temu lepiej się oddycha przez nos, ponieważ podczas świecowania następuje regulacja ciśnienia w uchu środkowym, a potem w zatokach. Poprawiać ma się także słuch. Lekarze podchodzą jednak do świecowania sceptycznie. W ich przekonaniu podciśnienie, które tworzy się w trakcie zabiegu jest zbyt niskie, by wydobyć woskowinę z ucha. Przekonanie, że zabieg może leczyć jakieś choroby jest nadużyciem. Oczywiście zawarte w świecy olejki – miętowy, eukaliptusowy – mogą złagodzić niektóre objawy stanów chorobowych, przynieść chwilową ulgę, ale nie powodują zdrowienia. Jedyne co otrzymujemy w tym przypadku to, skądinąd przyjemny, relaks i odprężenie. Natomiast zabieg wykonany w sposób nieprecyzyjny może narazić pacjenta na uszkodzenie błony bębenkowej i słuchu. Może się też zdarzyć, że resztki świecy osiądą w kanale słuchowym i będą go później podrażniać. W konsekwencji możemy nabawić się zapalenia ucha środkowego.
By accepting you will be accessing a service provided by a third-party external to https://estrefazdrowia.pl/