Przez Super User dnia wtorek, 01, wrzesień 2020
Kategoria: Zdrowie

Zagadka śmierci klinicznej

Śmierć kliniczna to stan zaniku widocznych oznak życia organizmu, takich jak bicie serca (objawia się to prostą linią na obrazie EKG, czyli asystolią), akcja oddechowa czy krążenie krwi, natomiast mózg jest wciąż aktywny. Ludzie, którzy ją przeżyli często opisują bardzo zbliżone doświadczenia. Najwcześniejsze znane relacje stanów przypominających śmierć kliniczną sięgają ponad dwóch tysięcy lat wstecz. Wrażenie opuszczenia ciała i znalezienia się w innym świecie niewątpliwie musiało znacząco wpływać na osobowość i dotychczasowe postrzeganie świata. Stąd też pogląd, że doświadczanie śmierci klinicznej było kamieniem węgielnym duchowości człowieka, religii, filozofii czy szeroko rozumianej kultury. Możliwość kontaktowania się z zaświatami, chęć doświadczenia bezcielesności, poznania nieznanego stały się zatem motorem poszukiwań w ramach praktyk rytualnych i magicznych, podczas których zażywano zioła, grzyby, wprowadzano się w trans poprzez ekstatyczny taniec lub długotrwałe modły​.

W czasach nowożytnych doświadczenie śmierci klinicznej stało się obiektem badań naukowych

Na podstawie obserwacji stan ten podzielono na etapy. Pierwszym z nich jest agonia, w trakcie której ustaje praca układu oddechowego, krążenia, a także zahamowaniu ulegają funkcje układu nerwowego. Na drugim etapie zachodzi właściwa śmierć kliniczna. Poza zatrzymaniem funkcji oddechowych i krążeniowych, następuje zwiotczenie mięśni i brak reakcji na zewnętrzne bodźce, przy utrzymaniu aktywności metabolicznej i mózgowej. Trzecim etapem jest tak zwane życie pośrednie lub życie tkankowe. W jego trakcie można zaobserwować aktywność pojedynczych komórek organizmu, jednak jako całość organizm już nie funkcjonuje. Trzy wymienione etapy poprzedzają wystąpienie śmierci biologicznej, która polega na ustaniu aktywności elektrofizjologicznej pnia mózgu. Medycyna przyjmuje, że kluczowe znaczenie mają cztery pierwsze minuty śmierci klinicznej, w czasie których wciąż można przywrócić pacjenta do życia. Na skutek zatrzymania oddychania już po 3–5 minutach zaczynają bowiem obumierać komórki kory mózgowej. Jeżeli uda się przywrócić funkcje życiowe po czasie dłuższym niż 4 minuty, najprawdopodobniej wystąpi trwałe uszkodzenie mózgu. Wyjątkiem jest stan hipotermii, w którym dochodzi do spowolnienia metabolizmu organizmu i czas na przywrócenie funkcji życiowych wydłuża się do kilkunastu minut.

Według licznych relacji osób, które przeżyły stan śmierci klinicznej, czas ten wiąże się z doświadczaniem specyficznych doznań zwanych NDE (ang. near death experience)

W ich opisach pojawiają się wspólne motywy, takie jak doświadczenie widzenia własnego ciała z góry, słyszenie i widzenie osób zgromadzonych na sali operacyjnej, słyszenie niezidentyfikowanego brzęczenia, uczucie opuszczenia ciała, widok tunelu zakończonego świetlistym punktem. W opowieściach pacjentów, którzy doświadczyli NDE pojawiają się również informacje o spotkaniach ze zmarłymi członkami rodziny lub niezidentyfikowanymi świetlistymi istotami.

Co na to nauka?

Przede wszystkim wskazuje na fakt, że utrata przytomności u człowieka następuje w ciągu kilkunastu sekund od odcięcia dopływu krwi (a z nią tlenu) do mózgu. Jednak nasze neurony nie giną od razu, lecz dopiero po kilku, a niekiedy i kilkunastu minutach. Co więcej, niektóre części mózgu są bardziej odporne na niedotlenienie i przestają funkcjonować później niż te związane z podtrzymywaniem świadomości. Właśnie takim obszarem jest pień mózgu, w którym znajdują się kluczowe dla życia ośrodki, sterujące między innymi pracą serca czy oddychaniem. To właśnie tam umiejscowione są neurony, które sprawiają, że śnimy podczas snu. Stwierdzono, że większość doświadczeń związanych z NDE ma związek z aktywnością tego obszaru. Znajdujemy się wtedy w stanie pośrednim pomiędzy jawą a snem, jesteśmy świadomi, ale unieruchomieni, doznajemy halucynacji, czujemy, że opuszczamy ciało.

Co ciekawe, to ostatnie doznanie stało się obiektem wielu badań naukowych

Dzięki nim wykazano, że wrażenie wyjścia z ciała ma związek z zaburzeniami funkcjonowania części mózgu zwanej skrzyżowaniem skroniowo–ciemieniowym. Obszar ten odpowiada za to, że mamy poczucie bycia w ciele, dzięki integrowaniu sygnałów odbieranych przez nasze zmysły. Jak wykazał eksperyment prof. Olafa Blanke, neurofizjologa z École Polytechnique Fédérale de Lausanne, jeśli tylko poddamy skrzyżowanie skroniowo-ciemieniowe stymulacji prądem elektrycznym, u badanych pojawia się wrażenie bycia poza ciałem, lewitacji i obserwowania siebie z góry w „trzeciej osobie". W stanach krytycznych, gdy obszar ten doznaje niedokrwienia i niedotlenienia, jako pierwszy ulega zaburzeniom funkcjonowania. Podobnie oddziałuje nań podawana pacjentom ketamina. Jednak niedotlenienie mózgu nie może trwać długo. Skąd więc biorą się obszerne opisy doświadczeń związanych ze śmiercią kliniczną? Wydaje się, że jest to wynikiem zmienionej percepcji czasu w tym szczególnym stanie. To, co odczuwamy jako dłuższy okres, w rzeczywistości może trwać kilkanaście sekund. Opisane przez medycynę przypadki aktywności fal mózgowych po zatrzymaniu akcji serca sugerują więc, że śmierć nie jest, jak dotychczas przypuszczano, zdarzeniem nagłym, lecz raczej procesem stopniowym. Poszczególne obszary mózgu nie wyłączają się jednocześnie, lecz gasną etapami.