Przez Super User dnia sobota, 11, maj 2019
Kategoria: Zdrowie

W uszach szum. Skąd się bierze i jak się go pozbyć

W jednych z najstarszych tekstów medycznych na świecie – papiru­sowych zwojach ze starożytnego Egiptu, glinianych tabliczkach z Asyrii – można znaleźć opisy przypadłości polegającej na sły­szeniu szumu w uszach. Pojawia­jące się określenia mówią o brzę­czeniu, szeptaniu lub śpiewie. Dzisiaj tego typu dolegliwości akustyczne nazywamy szumem usznym. W przeszłości starano się im zaradzić w przeróżny spo­sób. Asyryjczycy wsypywali różany ekstrakt do ucha przy użyciu rurki z brązu. Rzymski pisarz Pliniusz Starszy sugerował, aby ugotowane na gęsim smalcu dżdżownice wkładać bezpośrednio do ucha. Średniowieczni walijscy lekarze z miasteczka Myddfai zalecali, aby wyjąć świeżo upieczony bochenek chleba z pieca, pociąć go póki jest gorący na dwie części i nałożyć na uszy. Wierzono, że przyczyną schorzenia jest wiatr uwięziony wewnątrz ucha i wirujący bez końca. Dlatego próbowano go uwolnić, wiercąc dziurkę w kości wokół ucha lub używając srebr­nej rurki do wysysania powietrza z kanału słuchowego. Jak można się domyślić, zabiegi nie odnosiły spodziewanego skutku. Jednak nawet dzisiaj szumy uszne stano­wią dla medycyny twardy orzech do zgryzienia, mimo że są one jednym z najczęstszych zaburzeń zdrowotnych. Badania pokazują, że od 5 do 15 proc. ludzi doświad­czyło fantomowych dźwięków przez okres 6 miesięcy lub dłużej. Około 1 do 3 proc. badanych twier­dzi, że odczuwany szum obniża ich samopoczucie. Szumy uszne mogą skutecznie prowadzić do wycofania się z życia społecznego, depresji i bezsenności.

Kuracja sprowadza się do eliminowania stanów wywołujących ten przykry objaw

W zależności od przyczyny stoso­wane jest leczenie chirurgiczne, podaje się leki poprawiające ukrwienie ucha wewnętrznego lub odradza się przyjmowanie preparatów działających toksycz­nie. Niektórzy pacjenci słuchają pewnych dźwięków, inni stosują impulsy magnetyczne, a nawet implantują elektrody w pniu mózgu. Chociaż wiele metod leczenia okazało się obiecujących, żadna nie jest całkowicie sku­teczna. Ostatnie badania podpo­wiadają, dlaczego tak się dzieje. Okazuje się, że szumy uszne są o wiele bardziej skomplikowane niż tylko dzwonienie w uszach. To bardziej szum w mózgu. Zwy­kle słyszymy dźwięki tylko wtedy, gdy sprawiają, że nasze bębenki drgają. Drgania powodują drże­nie włosków nerwowych w uchu wewnętrznym. Zależnie od czę­stotliwości tych drgań, a co za tym idzie częstotliwości dźwięku, który dotarł do ucha – pobudzane są rzę­ski słuchowe odpowiedzialne za różne tony. Komórki słuchowe są unerwione i każde ich pobudzenie generuje impuls nerwowy docho­dzący do odpowiednich obszarów w mózgu odpowiedzialnych za słyszenie. Kora mózgowa zarzą­dza otrzymanymi informacjami, tak abyśmy mogli usłyszeć głos, muzykę, hałas, dźwięk. Dzięki temu mózg przesiewa przycho­dzące dźwięki w poszukiwaniu najważniejszych informacji, dzięki czemu nie jesteśmy przytłoczeni bezsensownym szumem. W około 67 proc. przypadków nie udaje się ustalić przyczyny szumów. Naj­prawdopodobniej tu przyczyna ma centralne pochodzenie, co oznacza, że defekt miałby polegać na niewłaściwej obróbce sygnałów docierających do mózgu. W pozo­stałej części przypadków etiologia jest wyraźnie określona. Szumy mogą być zatem spowodowane przyjmowaniem określonych leków (antybiotyki aminogliko­zydowe, kwas acetylosalicylowy, diuretyki pętlowe), odbieraniem głośnych dźwięków podczas pracy lub słuchania muzyki, urazem kręgosłupa, nadciśnieniem tęt­niczym, starzeniem się narządu słuchu po 60. roku życia, guzem kąta mostowo-móżdżkowego lub nerwiakiem nerwu słuchowego (szum uszny z jednej strony), schorzeniami zapalnymi ucha środkowego i wewnętrznego, uszkodzeniami nerwu ślimako­wo-przedsionkowego w przebiegu np. półpaśca usznego lub stward­nienia rozsianego.

Wpływ na szum w uszach ma nie tylko kora słuchowa

Naukowcy, wykorzystując coraz bardziej wyrafinowane skany mózgu, odkryli, że odpowie­dzialne za szumy zmiany poja­wiają się w całym mózgu. Prof. Winfried Schlee z Uniwersytetu w Konstancji w Niemczech wraz ze swoim zespołem przeprowadził jedne z najbardziej szczegółowych badań szumu w uszach, stosując metodę zwaną magnetoencefalo­grafią (w skrócie MEG). Wykorzy­stując fakt, że za każdym razem, gdy neurony wysyłają sobie nawza­jem sygnały elektryczne, tworzy się małe pole magnetyczne, MEG mierzy ich aktywność w tempie 100 razy na sekundę. Schlee i jego współpracownicy zidentyfikowali różnice pomiędzy mózgami osób cierpiących na szumy, a tymi, które są zdrowe. Okazało się, że osoby dotknięte szumem w uszach mają bardziej zsynchronizo­wany wzór sygnałów wychodzą­cych z obszarów przednich i tyl­nych mózgu. Innymi słowy szum w uszach zależy od sieci połączeń pomiędzy różnymi obszarami mózgu, rozciągając się poza ucho oraz poza wyspecjalizowane części mózgu odpowiedzialne za słysze­nie. Szumy są więc schorzeniem sieci obejmującej różne części mózgu, która pośredniczy mię­dzy docierającym do nas dźwię­kiem a naszą świadomością. Taka złożoność może wyjaśniać, dla­czego wiele różnych metod lecze­nia szumu usznego działa tylko w ograniczonym zakresie.

Powyższe obserwacje wykorzystał prof. Christo Pantev z Uniwersytetu w Münster w Niemczech, który zaproponował pacjentom uskarżającym się na szumy terapię wykorzystującą nagrania muzyczne. Aby to zrobić, wraz ze swoim zespołem edytował nagrania muzyczne, odfiltrowując często­tliwości dzwonienia w uszach swoich pacjentów, którzy następ­nie słuchali filtrowanej muzyki średnio 12 godzin tygodniowo. Pantev i jego współpracownicy odkryli, że szum uszny ich pacjen­tów znacznie się złagodził. Ustalili również, że neurony dostrojone do częstotliwości szumu w korze słuchowej stały się mniej aktywne. Nie do końca wiadomo, w jaki sposób przefiltrowana muzyka uspokajała pacjentów, najwyraź­niej jednak docierające do nich sygnały zmieniły dotychczasową mapę tonalną mózgu tak, że szum wtopił się niejako w docierające dźwięki. Najwyraźniej nadak­tywne neurony produkujące szum zostały stłumione przez neurony odbierające dodatkowe sygnały z zewnątrz. Niektóre neurony, które znajdują się w korze słuchowej, rozciągają się aż do pnia mózgu, gdzie łączą się z jego obsza­rami – jądrem ogoniastym i skorupą. Jak twierdzą specjaliści, regiony te mogą być ważne dla przetwa­rzania sygnałów i kategoryzowa­nia dźwięków. W 2004 roku Louis Lowry z Thomas Jefferson Uni­versity w Filadelfii na własnym przykładzie odkrył, że jądro ogo­niaste i skorupa odgrywają ważną rolę w szumie usznym. Jako młody człowiek Lowry pracował latem na farmie, kierując hałaśliwym trak­ torem. Spowodowało to częściową utratę słuchu i dokuczliwe dzwo­nienie w uszach, które dręczyło go przez 40 lat. W wieku 63 lat Lowry doznał łagodnego udaru. Badanie CT i rezonans magnetyczny wyka­zały, że udar uszkodził właśnie jądro ogoniaste i skorupę. Jedno­cześnie udar przyniósł choremu miłą niespodziankę. Lowry całko­wicie pozbył się szumu w uszach, bez dalszej utraty słuchu. Steven Cheung i Paul Larson, dwaj lekarze z University of Cali­fornia w San Francisco, posta­nowili odtworzyć doświadczenia Lowry'ego. Wykorzystali fakt, że niektórym pacjentom z chorobą Parkinsona wszczepia się chirur­gicznie elektrody do pnia mózgu, aby kontrolować jej objawy. Te elektrody zwykle muszą przejść przez jądro ogoniaste i skorupę, aby osiągnąć swój cel. Cheung i Larson zaangażowali pięciu pacjentów przygotowujących się do przyjęcia implantu, którzy również uskar­żali się na szum w uszach. Pacjenci zgodzili się na kilkuminutową stymulację tych regionów mózgu podczas operacji wszczepiania elektrody. W jej wyniku szum stał się znacznie słabszy u czterech z pięciu pacjentów. Oznacza to, że sygnały przemiesz­czając się od ucha do kory słucho­wej, jądra ogoniastego i skorupy, ostatecznie docierają do regionów mózgu, które wykonują bardziej wyszukane operacje polegające na przetwarzaniu informacji dźwię­kowych: łączeniu dźwięków ze wspomnieniami, interpretowa­niu ich znaczenia, nadawaniu im znaczenia emocjonalnego. Zatem tylko wtedy, gdy sygnały docierają do tej zróżnicowanej sieci, stajemy się świadomi dźwięków i dopiero na tym etapie szum w uszach zaczyna powodować dolegli­wość. Ustalenia, których dostar­czył Schlee sugerują, że wyższe regiony mózgu tworzą sprzężenie z korą słuchową, wzmacniając fał­szywe sygnały w postaci szumów. Stąd wniosek, że nasza świado­mość i odczuwanie szumów są powiązane.

W pewnych warunkach np. rozproszenia uwagi, chorzy mogą zatem być nieświadomi fantomowych dźwięków, na które normalnie się uskarżają.

​Oznacza to, że określony trening świadomości związany z odczu­wanymi dźwiękami mógłby przynieść pożądane rezultaty. Rozwiązanie problemu szumów usznych będzie prawdopodob­nie jeszcze pilniejsze w nadcho­dzących latach. Ruch uliczny, muzyka ze słuchawek, warunki w pracy mogą powodować coraz więcej uszkodzeń słuchu, a tym samym więcej szumów usznych. Jeśli kiedykolwiek pojawi się na nie uniwersalne panaceum praw­dopodobnie nie będzie to tabletka przyjmowana doustnie. Z drugiej strony, z listy potencjalnych środ­ków zaradczych śmiało możemy skreślić obkładanie uszu gorącym chlebem prosto z pieca.