W jednych z najstarszych tekstów medycznych na świecie – papirusowych zwojach ze starożytnego Egiptu, glinianych tabliczkach z Asyrii – można znaleźć opisy przypadłości polegającej na słyszeniu szumu w uszach. Pojawiające się określenia mówią o brzęczeniu, szeptaniu lub śpiewie. Dzisiaj tego typu dolegliwości akustyczne nazywamy szumem usznym. W przeszłości starano się im zaradzić w przeróżny sposób. Asyryjczycy wsypywali różany ekstrakt do ucha przy użyciu rurki z brązu. Rzymski pisarz Pliniusz Starszy sugerował, aby ugotowane na gęsim smalcu dżdżownice wkładać bezpośrednio do ucha. Średniowieczni walijscy lekarze z miasteczka Myddfai zalecali, aby wyjąć świeżo upieczony bochenek chleba z pieca, pociąć go póki jest gorący na dwie części i nałożyć na uszy. Wierzono, że przyczyną schorzenia jest wiatr uwięziony wewnątrz ucha i wirujący bez końca. Dlatego próbowano go uwolnić, wiercąc dziurkę w kości wokół ucha lub używając srebrnej rurki do wysysania powietrza z kanału słuchowego. Jak można się domyślić, zabiegi nie odnosiły spodziewanego skutku. Jednak nawet dzisiaj szumy uszne stanowią dla medycyny twardy orzech do zgryzienia, mimo że są one jednym z najczęstszych zaburzeń zdrowotnych. Badania pokazują, że od 5 do 15 proc. ludzi doświadczyło fantomowych dźwięków przez okres 6 miesięcy lub dłużej. Około 1 do 3 proc. badanych twierdzi, że odczuwany szum obniża ich samopoczucie. Szumy uszne mogą skutecznie prowadzić do wycofania się z życia społecznego, depresji i bezsenności.
Kuracja sprowadza się do eliminowania stanów wywołujących ten przykry objaw
W zależności od przyczyny stosowane jest leczenie chirurgiczne, podaje się leki poprawiające ukrwienie ucha wewnętrznego lub odradza się przyjmowanie preparatów działających toksycznie. Niektórzy pacjenci słuchają pewnych dźwięków, inni stosują impulsy magnetyczne, a nawet implantują elektrody w pniu mózgu. Chociaż wiele metod leczenia okazało się obiecujących, żadna nie jest całkowicie skuteczna. Ostatnie badania podpowiadają, dlaczego tak się dzieje. Okazuje się, że szumy uszne są o wiele bardziej skomplikowane niż tylko dzwonienie w uszach. To bardziej szum w mózgu. Zwykle słyszymy dźwięki tylko wtedy, gdy sprawiają, że nasze bębenki drgają. Drgania powodują drżenie włosków nerwowych w uchu wewnętrznym. Zależnie od częstotliwości tych drgań, a co za tym idzie częstotliwości dźwięku, który dotarł do ucha – pobudzane są rzęski słuchowe odpowiedzialne za różne tony. Komórki słuchowe są unerwione i każde ich pobudzenie generuje impuls nerwowy dochodzący do odpowiednich obszarów w mózgu odpowiedzialnych za słyszenie. Kora mózgowa zarządza otrzymanymi informacjami, tak abyśmy mogli usłyszeć głos, muzykę, hałas, dźwięk. Dzięki temu mózg przesiewa przychodzące dźwięki w poszukiwaniu najważniejszych informacji, dzięki czemu nie jesteśmy przytłoczeni bezsensownym szumem. W około 67 proc. przypadków nie udaje się ustalić przyczyny szumów. Najprawdopodobniej tu przyczyna ma centralne pochodzenie, co oznacza, że defekt miałby polegać na niewłaściwej obróbce sygnałów docierających do mózgu. W pozostałej części przypadków etiologia jest wyraźnie określona. Szumy mogą być zatem spowodowane przyjmowaniem określonych leków (antybiotyki aminoglikozydowe, kwas acetylosalicylowy, diuretyki pętlowe), odbieraniem głośnych dźwięków podczas pracy lub słuchania muzyki, urazem kręgosłupa, nadciśnieniem tętniczym, starzeniem się narządu słuchu po 60. roku życia, guzem kąta mostowo-móżdżkowego lub nerwiakiem nerwu słuchowego (szum uszny z jednej strony), schorzeniami zapalnymi ucha środkowego i wewnętrznego, uszkodzeniami nerwu ślimakowo-przedsionkowego w przebiegu np. półpaśca usznego lub stwardnienia rozsianego.
Wpływ na szum w uszach ma nie tylko kora słuchowa
Naukowcy, wykorzystując coraz bardziej wyrafinowane skany mózgu, odkryli, że odpowiedzialne za szumy zmiany pojawiają się w całym mózgu. Prof. Winfried Schlee z Uniwersytetu w Konstancji w Niemczech wraz ze swoim zespołem przeprowadził jedne z najbardziej szczegółowych badań szumu w uszach, stosując metodę zwaną magnetoencefalografią (w skrócie MEG). Wykorzystując fakt, że za każdym razem, gdy neurony wysyłają sobie nawzajem sygnały elektryczne, tworzy się małe pole magnetyczne, MEG mierzy ich aktywność w tempie 100 razy na sekundę. Schlee i jego współpracownicy zidentyfikowali różnice pomiędzy mózgami osób cierpiących na szumy, a tymi, które są zdrowe. Okazało się, że osoby dotknięte szumem w uszach mają bardziej zsynchronizowany wzór sygnałów wychodzących z obszarów przednich i tylnych mózgu. Innymi słowy szum w uszach zależy od sieci połączeń pomiędzy różnymi obszarami mózgu, rozciągając się poza ucho oraz poza wyspecjalizowane części mózgu odpowiedzialne za słyszenie. Szumy są więc schorzeniem sieci obejmującej różne części mózgu, która pośredniczy między docierającym do nas dźwiękiem a naszą świadomością. Taka złożoność może wyjaśniać, dlaczego wiele różnych metod leczenia szumu usznego działa tylko w ograniczonym zakresie.
Powyższe obserwacje wykorzystał prof. Christo Pantev z Uniwersytetu w Münster w Niemczech, który zaproponował pacjentom uskarżającym się na szumy terapię wykorzystującą nagrania muzyczne. Aby to zrobić, wraz ze swoim zespołem edytował nagrania muzyczne, odfiltrowując częstotliwości dzwonienia w uszach swoich pacjentów, którzy następnie słuchali filtrowanej muzyki średnio 12 godzin tygodniowo. Pantev i jego współpracownicy odkryli, że szum uszny ich pacjentów znacznie się złagodził. Ustalili również, że neurony dostrojone do częstotliwości szumu w korze słuchowej stały się mniej aktywne. Nie do końca wiadomo, w jaki sposób przefiltrowana muzyka uspokajała pacjentów, najwyraźniej jednak docierające do nich sygnały zmieniły dotychczasową mapę tonalną mózgu tak, że szum wtopił się niejako w docierające dźwięki. Najwyraźniej nadaktywne neurony produkujące szum zostały stłumione przez neurony odbierające dodatkowe sygnały z zewnątrz. Niektóre neurony, które znajdują się w korze słuchowej, rozciągają się aż do pnia mózgu, gdzie łączą się z jego obszarami – jądrem ogoniastym i skorupą. Jak twierdzą specjaliści, regiony te mogą być ważne dla przetwarzania sygnałów i kategoryzowania dźwięków. W 2004 roku Louis Lowry z Thomas Jefferson University w Filadelfii na własnym przykładzie odkrył, że jądro ogoniaste i skorupa odgrywają ważną rolę w szumie usznym. Jako młody człowiek Lowry pracował latem na farmie, kierując hałaśliwym trak torem. Spowodowało to częściową utratę słuchu i dokuczliwe dzwonienie w uszach, które dręczyło go przez 40 lat. W wieku 63 lat Lowry doznał łagodnego udaru. Badanie CT i rezonans magnetyczny wykazały, że udar uszkodził właśnie jądro ogoniaste i skorupę. Jednocześnie udar przyniósł choremu miłą niespodziankę. Lowry całkowicie pozbył się szumu w uszach, bez dalszej utraty słuchu. Steven Cheung i Paul Larson, dwaj lekarze z University of California w San Francisco, postanowili odtworzyć doświadczenia Lowry'ego. Wykorzystali fakt, że niektórym pacjentom z chorobą Parkinsona wszczepia się chirurgicznie elektrody do pnia mózgu, aby kontrolować jej objawy. Te elektrody zwykle muszą przejść przez jądro ogoniaste i skorupę, aby osiągnąć swój cel. Cheung i Larson zaangażowali pięciu pacjentów przygotowujących się do przyjęcia implantu, którzy również uskarżali się na szum w uszach. Pacjenci zgodzili się na kilkuminutową stymulację tych regionów mózgu podczas operacji wszczepiania elektrody. W jej wyniku szum stał się znacznie słabszy u czterech z pięciu pacjentów. Oznacza to, że sygnały przemieszczając się od ucha do kory słuchowej, jądra ogoniastego i skorupy, ostatecznie docierają do regionów mózgu, które wykonują bardziej wyszukane operacje polegające na przetwarzaniu informacji dźwiękowych: łączeniu dźwięków ze wspomnieniami, interpretowaniu ich znaczenia, nadawaniu im znaczenia emocjonalnego. Zatem tylko wtedy, gdy sygnały docierają do tej zróżnicowanej sieci, stajemy się świadomi dźwięków i dopiero na tym etapie szum w uszach zaczyna powodować dolegliwość. Ustalenia, których dostarczył Schlee sugerują, że wyższe regiony mózgu tworzą sprzężenie z korą słuchową, wzmacniając fałszywe sygnały w postaci szumów. Stąd wniosek, że nasza świadomość i odczuwanie szumów są powiązane.
W pewnych warunkach np. rozproszenia uwagi, chorzy mogą zatem być nieświadomi fantomowych dźwięków, na które normalnie się uskarżają.
Oznacza to, że określony trening świadomości związany z odczuwanymi dźwiękami mógłby przynieść pożądane rezultaty. Rozwiązanie problemu szumów usznych będzie prawdopodobnie jeszcze pilniejsze w nadchodzących latach. Ruch uliczny, muzyka ze słuchawek, warunki w pracy mogą powodować coraz więcej uszkodzeń słuchu, a tym samym więcej szumów usznych. Jeśli kiedykolwiek pojawi się na nie uniwersalne panaceum prawdopodobnie nie będzie to tabletka przyjmowana doustnie. Z drugiej strony, z listy potencjalnych środków zaradczych śmiało możemy skreślić obkładanie uszu gorącym chlebem prosto z pieca.