Przez Super User dnia czwartek, 02, styczeń 2020
Kategoria: Zdrowie

Kupuj mniej! Będziesz szczęśliwszy

Mniej rzeczy oznacza więcej szczęścia. Tak przynajmniej twierdzi Fumio Sasaki, autor książki pt. „Pożegnanie z nadmiarem: minimalizm japoński". Jak przekonuje wiara w możliwość czer­pania szczęścia z gromadzenia coraz większej ilości przedmiotów jest tak naprawdę złudna i szkodliwa. Ciągle atakowani reklamami ulegamy zakupowej gorączce. W efekcie zagracamy nasze domy i umysły. Zamiast odnaleźć wewnętrzny spokój, tracimy czas na ciągłe poszukiwanie czegoś nowego i nieustanne porównywanie się z innymi. Rzeczy, które kupujemy, dają nam natychmiastową, ale ulotną satysfakcję, w efekcie wciąż odczuwamy niedosyt i brak, co pogłę­bia frustrację. By to zmienić Sasaki sam pozbył się większości posiadanych rzeczy. Ta radykalna zmiana podejścia do życia i posiadania jest, jego zdaniem, kluczem do szczęścia. Szczęścia, którego należy poszukać w sobie a nie w otaczających nas przedmio­tach. Jak zauważa myślenie utożsamiające szczęście z posiadaniem jest chorobą XXI wieku. Dlatego pro­muje ideę minimalizmu. Idee Sasakiego wydają się dziś trafiać na podatny grunt. Coraz częściej myślimy w kategoriach ochrony środowiska i zrównoważo­nego rozwoju.

Coraz więcej osób zmienia swoje nawyki zakupowe i praktyki konsumpcyjne

Nowe badania przeprowadzone wśród młodych kon­sumentów sugerują, że zielona konsumpcja cale nie jest lepsza od tej tradycyjnej. Aby zrozumieć, w jaki sposób wybory konsumenckie wpływają na nasze poczucie szczęścia, amerykańscy naukowcy postano­wili przebadać w jaki sposób na nasze samopoczucie mogą wpływać konsumpcja w wersji „eko" z jednej strony i polegające na ograniczeniu zakupów prak­tyki w stylu „zero waste" z drugiej. W pierwszym przypadku chodziło więc o „zieloną konsumpcją", która polega z grubsza na kupowaniu mniej szko­dliwych dla środowiska produktów ekologicznych. W drugim zaś o ograniczenie konsumpcji w ogóle np. poprzez naprawę i ponowne wykorzystanie dostęp­nych rzeczy zamiast nabywania nowych. O wzięcie udziału w badaniu poproszono studentów. Następnie powtórzono je dwukrotnie po 3 i 5 latach. W każdej z ankiet badani odpowiadali na pytania mierzące poziom materializmu, częstotliwość uczestnictwa w wybranych praktykach, zakupów ekologicznych produktów oraz zachowań związanych z ogranicze­niem wszelkiej konsumpcji. Towarzyszył im pomiar poziomu satysfakcji z życia, samozadowolenia, poczucia bezpieczeństwa finansowego.

Jak można było się spodziewać, wyniki dowiodły, że im wyższy poziom materializmu, tym rzadsze próby ograniczania konsumpcji

Nie dotyczy to jednak konsumpcji w wersji ekologicz­nej. Innymi słowy oznacza to, że konsumenci w wersji eko, nadal mogą hołdować orientacji materialistycz­nej związanej z chęcią nabywania nowych rzeczy. Badacze nazwali ją „eko-materializmem" czyli naby­waniem coraz to nowych dóbr, tyle tylko że w zmie­nionej, „zielonej" wersji. Na tym jednak nie koniec. Eksperyment wykazał również wyższe zadowolenie z życia wśród osób, które konsumowały mniej, niż u tych, które starały się być bardziej „eko", kupując wybrane produkty. Oznacza to, że minimalizacja poziomu konsumpcji może oddziaływać pozytyw­nie na nasze samopoczucie i obniżać poziom stresu, w przeciwieństwie do do bardziej świadomych form konsumpcji, które nie wywierają pod tym względem większego wpływu. Należy jednak zauważyć, że dane zebrane z badań nie ukazują związków przyczynowo-skutkowych a jedynie korelacje. Materialiści mogą być mniej szczęśliwi z innych powodów. Z kolei badani, którzy wykazywali najwyż­szy poziom zadowolenia z życia mogli mieć ku temu inne powody aniżeli ograniczenie konsumpcji. Dziś już wiemy, że zmiana naszych nawyków kon­sumenckich nie zahamuje katastrofy klimatycznej. Za 71 proc. światowej emisji dwutlenku węgla (CO2) odpowiedzialne jest około 100 największych firm z branży transportowej, energetycznej, motory­zacyjnej i spożywczej. Jednostkowe, indywidualne działania mające na celu ograniczenie np. zużycia wody albo rezygnację z plastikowych opakowań nie uratują planety. Jednak, jak wykazują badania, nasze codzienne wybory dotyczące konsumpcji mogą mieć inny, bardziej osobisty i pozytywny skutek.