W ostatnim czasie media krajowe obiegła informacja o kolejnych zgonach użytkowników e-papierosów na skutek gwałtownie postępującej choroby płuc. Dodatkowo amerykańskie ministerstwo zdrowia odnotowało kilkaset (ponad 450) zgłoszeń dotyczących pacjentów, u których zdiagnozowano poważne problemy z prawidłowym funkcjonowaniem układu oddechowego. Amerykańskie Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorób (CDC) wszczęło dochodzenie zmierzające do ustalenia przyczyn zaistniałej sytuacji. W akcję włączyli się także brytyjscy naukowcy z Uniwersytetu Harvarda. Niedawno przedstawili oni raport opisujący przebadane przypadki 53 amerykańskich pacjentów, którzy w sierpniu tego roku zgłosili się do szpitali z objawami ciężkiej niewydolności układu oddechowego. Jak ustalono, wszyscy byli regularnymi użytkownikami e-papierosów. We wszystkich przypadkach geneza i przebieg choroby okazały się takie same.
Na wstępie duszności, ból w klatce piersiowej, potem kaszel, torsje, osłabienie, biegunka, podwyższona temperatura i spadek masy ciała.
Tego rodzaju symptomy sugerowały z początku zapalenie płuc. W niektórych przypadkach były one na tyle silne, że wymagały użycia respiratora wspomagającego oddychanie lub zastosowania śpiączki farmakologicznej szczególnie u pacjentów, u których wystąpił zespół ostrej niewydolności oddechowej, a w płucach gromadził się płyn. Podczas gdy większość hospitalizowanych osób była młoda, wszyscy zmarli byli ludźmi w starszym wieku. Jedna ofiara miała 65 lat, druga ponad 50, trzecia 50. W doniesieniach brakuje danych określających wiek pozostałych kilku osób. Rodzi się jednak pytanie, dlaczego właśnie teraz doszło do tak nagłych i masowych zachorowań? Przecież e-papierosy znajdują się na rynku już od prawie dekady? Według dostępnych szacunków w 2012 roku w 27 krajach Unii Europejskiej liczba osób używających elektronicznych papierosów wyniosła 29 mln. W Polsce liczbę e-palaczy szacuje się natomiast na ponad 500 tys. osób. Hipoteza, którą weryfikują amerykańskie władze do spraw zdrowia przyjmuje zatem, że winne są zanieczyszczone bądź podrabiane substancje użyte w e-papierosach. Trop wskazuje na kupowane często na ulicy wkłady do e-papierosów w postaci płynów (liquidy) zawierających podrabiane THC, czyli tetrahydrokannabinol organiczny związek chemiczny, izomer kannabidiolu, stanowiący główną substancję psychoaktywną w konopiach indyjskich. Oznacza to, że fala nagłych zachorowań nastąpiła w konsekwencji użycia zanieczyszczonych, a nie standardowych produktów służących do tzw. wapowania, czyli odpowiednika palenia w przypadku tradycyjnych papierosów. Specjaliści wskazują tu na potencjalnie groźny olej z witaminy E (octan witaminy E). Okazało się, że substancja ta była dodawana do produktów zawierających wspomniany THC. Naukowcy sugerują, że olej ten może upośledzać pracę płuc, gromadząc się i zapychając znajdujące się w nich pęcherzyki płucne. Upośledza on działanie rzęsek, a tym samym mechanizm samooczyszczania dróg oddechowych z drobnoustrojów i zanieczyszczeń. Jeśli rzęski wyścielające drobne oskrzeliki i oskrzela nie wykonują prawidłowo swojej pracy, rośnie prawdopodobieństwo rozmaitych infekcji. Zdaniem specjalistów nie można też wykluczyć, że długotrwałe i częste korzystanie z e-papierosów prowadzi do trwałego uszkodzenia płuc.
Na czym polega różnica pomiędzy tradycyjnymi papierosami a elektronicznymi?
Powstaje pytanie, czy e-papierosy są bezpieczne dla zdrowia?
Po pierwsze, we wszystkich płynach stosowanych w e-papierosach (standardowych i smakowych, oryginalnych i podrabianych, zachodnich i chińskich) znajduje się nikotyna. Owszem istnieją badania dokumentujące wielokrotnie niższą szkodliwość aerozolu produkowanego przez elektroniczne papierosy w porównaniu do dymu z tradycyjnego papierosa z uwagi na brak substancji smolistych (które każdego roku przyczyniają się do śmierci 8 mln osób na świecie). Elektroniczny papieros nie wydziela dymu, tylko parę. O ile tradycyjny papieros dymi na dwa sposoby, ponieważ ma tzw. strumień główny oraz strumień boczny, który ulatnia się z papierosa, to w przypadku e-papierosa nie ma bocznego dymu, dlatego jest on bezpieczniejszy dla osób towarzyszących (biernych palaczy). Paleniu tradycyjnego tytoniu towarzyszy również wydzielanie dużo większej ilości toksyn i związków chemicznych (4000 specyficznych substancji chemicznych) niż przy odparowywaniu. Jednak nie oznacza to, że e-papierosy są obojętne dla zdrowia. Płynna nikotyna zachowuje swoje silnie uzależniające i szkodliwe dla serca działanie. Pod jej wpływem rośnie ryzyko wystąpienia zdarzeń sercowo-naczyniowych, takich jak zawały serca, udar mózgu, nagła śmierć sercowa. Zażywanie nikotyny prowadzi do podwyższenia ciśnienia krwi i poziomu cholesterolu. Istnieją też poważne przesłanki, by uznać ją za substancję rakotwórczą. Zagrożenie stwarzają również same wkłady z płynną nikotyną. W 2013 roku w USA doszło do 1 351 przypadków zatrucia wśród dzieci poniżej 4. roku życia w następstwie połknięcia niewielkiej ilości płynu lub kontaktu płynnej nikotyny ze skórą dziecka. Nastolatkowie natomiast nierzadko eksperymentują na sobie, dodając roztwór nikotyny do napojów energetycznych, dla wzmocnienia ich działania. O ile standardowe stężenie nikotyny w takim roztworze nie przekracza 2,5 proc. i nie stanowi bezpośredniego zagrożenia, o tyle w sieci można z łatwością nabyć roztwory zawierające nawet ponad 7 proc. czystej nikotyny, co stwarza już realne zagrożenie. Należy wspomnieć, że przez długi czas e-papierosy cieszyły się opinią środka wspomagającego wyjście z nałogu nikotynowego. W przypadku nastolatków i nie tylko, może być wręcz odwrotnie.
Głównie chodzi tu o dodawane do nich substancje smakowo-zapachowe, które często decydują w oczach użytkowników o wyższej atrakcyjności e-papierosów w porównaniu z papierosami tradycyjnymi. Zdaniem specjalistów zwłaszcza te produkowane w Chinach budzą uzasadnione wątpliwości. Mogą posiadać w swym składzie na przykład diacetyl i acetylopropionyl, które w wysokim stężeniu powodują utratę niektórych funkcji oddechowych, szkodliwe związki lotne, drobne cząstki stałe, a nawet metale ciężkie (kadm, ołów wywołujące reakcje zapalne lub alergiczne). Istnieją udowodnione przypadki wykrycia w nich formaldehydu, który uznaje się za czynnik karcerogenny. Dostępne są też badania wskazujące, że smakowe płyny do e-papierosów (np. cynamonowy i inne) mogą być odpowiedzialne za dysfunkcję i niszczenie komórek śródbłonka wyściełających naczynia krwionośne, odpowiedzialnych za ich kurczenie się, jak i krzepliwość krwi. Oczywiście pochodzące z legalnych źródeł e-papierosy podlegają odpowiednim regulacjom prawnym i kontroli ze strony odpowiednich instytucji. Płyny zawierające kannabinoidy nie są w Polsce dopuszczone do obrotu. Producenci wkładów są obowiązani do ich rejestracji, a ta dokonuje się po ich przebadaniu w warunkach laboratoryjnych. Nie zmienia to faktu, że w sprzedaży znajdują się i te nielegalne, których składu nikt nie bada. Konsekwencje płynące z „palenia" e-papierosów nadal pozostają nie do końca rozpoznane. Brakuje kompleksowych badań, które ukazywałyby długoterminowe skutki ich użycia. Jeśli chodzi o następstwa krótkoterminowe dysponujemy przykładami potwierdzającymi, że mamy do czynienia ze znaczącym ryzykiem dla zdrowia.